wtorek, 24 grudnia 2013

Prosto ze snu.

Tove Jansson żyje, ma się świetnie, nadal pisze i mieszka ze swoją Partnerką na jednym z górnych pięter Mrocznej Wieży.
Z "Zimą Muminków" i "Latem Muminków" poznałem się, mając w obecnym wcieleniu jakieś 4 i pół roku. "Zimę" pochłonąłem wieczorem, "Lato" rano. Od razu byłem przekonany, że z Muminkiem znalazłbym wspólny język- ja też miałem w salonie kaflowy piec. Chociaż bez haftowanego sznura do szybra, ale za to z bardzo podobnym naczółkiem.
We wpisie pt. "Retrospekcja" zapomniałem dodać, że pod koniec lat 70-tych XX wieku odwiedziłem 6 piętro wieży, która znienacka wyrosła tam, gdzie stał pewien znienawidzony przeze mnie budynek. Oczywiście miało to miejsce we śnie.
Dziś znów tam trafiłem. Tylko że na znacznie wyższy poziom. Nie bez walki i manipulowania czasoprzestrzenią, ale tym razem miałem towarzystwo. Pisarkę zaś przeprosiłem za najście. Po prostu przypadkiem oparłem się o drzwi. Gdy się otworzyły, Jansson wstała od biurka. Ujrzałem na nim czarną, niedużą i w nieuchwytny sposób staroświecką maszynę do pisania, w którą wkręcona była kartka, do połowy już zapełniona literami. Po przeprosinach podziękowałem Artystce za cykl o Muminkach. Zrobiłem to po angielsku. Odpowiedziała mi uprzejmie, choć widać było, że jest nieco zniecierpliwiona. Akcent zaś miała paskudny.
Przed chwilą sprawdziłem w grafice Google, jak wyglądała za tutejszego życia.
Jestem niemal przerażony.
To zdjęcie wygląda na wyjęte żywcem z mojego snu, a nigdy przedtem go nie widziałem. Włącznie z pełnymi książek półkami i strojem Autorki. Brrr! Mam nadzieję, że Stephenowi Kingowi nic się nie stało!...

piątek, 20 grudnia 2013

Kamyka żółciowego ciąg dalszy.

Jeśli w wyniku ewolucji poezji można przeczytać wiersz, pozbawiony jakichkolwiek epitetów, peryfraz, metafor itp. tropów, ale za to zawierający co drugi wers zaimek "ja", to dlaczego nie zastosować tej samej zasady do innych dziedzin życia? To byłoby nawet dość logiczne. Popatrzmy.
Kawa bez dodatków.
Kawa z mlekiem.
Kawa ze śmietanką.
Proponuję, by twórcy polskiej poezji współczesnej w rodzaju tej omówionej powyżej pili wyłącznie KAWĘ Z MASŁEM.
Cóż, nie ukrywam, że poniosły mnie nerwy i dlatego- odruch obronny organizmu- wysmażyłem, odreagowując, tekst, który pozwolę sobie tutaj przepisać:

PIOSENKA Z SZYBU WENTYLACYJNEGO.

podobno Czujesz wstrętu dreszcz gdy Widzisz  bladość
                                                             [naszych ciał
nie wiesz że światło Sprawia nam tylko ból
pobieżnych wniosków garść zebrana w parę chwil Jest jak
to co Przyniosłeś z sobą tu: zapałki i nic

a my dopiero kiedy noc i nów Uwieńczą mrokiem świata        
                                                                               [zmierzch
ku barwom ci nieznanym Zwracamy wzrok
nie Stworzysz nic jeśli na strunach jelit twych piosnkę Zagra  
                                                                                      [głód
my Potrafimy Tworzyć bydło zaś nie

łatwiej ci Jest Podpalić las niźli w całości Pojąć coś
Postrzegasz tylko to co Postrzegać Chcesz
Jesteśmy młodsi jednak i mądrzejsi o tysiące lat
wiedzy którą nam Dały metal i trud

my nie Mówimy bowiem myśl Przechodzi w ciszy z głów do   
                                                                                     [głów
Widzimy ciepło i to co ponad błękitem
Zdumiałyby cię źródła mocy z jakich Czerpiemy dla swych     
                                                                                    [prac
Gościłeś krótko ale Racz Wspomnieć że

już Wiemy jak Przybyłeś
niedługo- rewizyta.
                                                                                                                                   

niedziela, 15 grudnia 2013

Bieżąca dokumentacja z kamykiem żółciowym w tle.

Zapowiedziany w tytule wpisu kamyk żółciowy wziął się stąd, że dziś poczytałem sobie trochę pOLSKIEJ pOEZJI wSPÓŁCZESNEJ (nie poprawiaj mnie, automacie, jak inaczej mogę wyrazić swój niesmak?!), po czym zdjął mnie śmiech pusty, litość, a na koniec zgroza. Totalny brak oddechu, jednowyrazowe wersy, natchnione opiewanie zdechłej dżdżownicy i te wszystkie autorki, którym najwyraźniej atrament pomylił się z wydzieliną kobiecych dróg płciowych. W związku z powyższym pozwolę zadedykować sobie owym T/w/f/ó/u/rc/zyni/om następujący tekst, scalający iCH dokonania pOETYCKIE w skondensowanej formie:

JEB!

trydra
trydra
a
a
a,
a
e
i
o
u
y
ę
ą
pastadeusz!

niedziela, 24 listopada 2013

niedziela, 17 listopada 2013

Bieżąca dokumentacja i prawo Murphy'ego.

Obraz odwrócony o 90 stopni, ale nie mam wyboru: w moim najnowszym komputerze wysiadła karta graficzna >:-P , zaś na tym, na którym piszę  te słowa, nie da się za nic przekręcić fotografii o pożądany kąt.

niedziela, 6 października 2013

Bieżąca dokumentacja.

Następna "pułapka na światło": dotychczas wykonana część szkieletu konstrukcji i- poniżej- jedna z części wypełnienia powierzchni.

niedziela, 15 września 2013

Bieżąca dokumentacja.

Dotąd rzecz nosiła tytuł "Biochemia". Jeśli robota potrwa jeszcze z jakiś tydzień, czego jestem niemal pewien, to nazwa ulegnie zmianie i będzie to "Biochemia całego lata".

niedziela, 16 czerwca 2013

Bieżąca dokumentacja.

"Niepewny świt" podczas pracy, źródło światła- żarówka o mocy poniżej 75 W; poniżej: "Biochemia", stan z chwili ukończenia wczorajszych działań.




niedziela, 9 czerwca 2013

Bieżąca dokumentacja.

"Niepewny świt": do końca pozostała już tylko ostatnia wewnętrzna poprawka i lakierowanie. "Biochemia" pchnięta o kilka centymetrów kwadratowych do przodu.




niedziela, 2 czerwca 2013

Bieżąca dokumentacja.

Na początek: bardzo zwykła lampka z abażurem produkcji fabrycznej...
...to samo ustrojstwo z nałożonym "Niepewnym świtem" (jeszcze nie ukończony, ale po raz pierwszy w położeniu roboczym!)- chyba widać pewną różnicę, nieprawdaż?...
...i, na zakończenie, "Biochemia" w stanie z wczoraj: