Tove Jansson żyje, ma się świetnie, nadal pisze i mieszka ze swoją Partnerką na jednym z górnych pięter Mrocznej Wieży.
Z "Zimą Muminków" i "Latem Muminków" poznałem się, mając w obecnym wcieleniu jakieś 4 i pół roku. "Zimę" pochłonąłem wieczorem, "Lato" rano. Od razu byłem przekonany, że z Muminkiem znalazłbym wspólny język- ja też miałem w salonie kaflowy piec. Chociaż bez haftowanego sznura do szybra, ale za to z bardzo podobnym naczółkiem.
We wpisie pt. "Retrospekcja" zapomniałem dodać, że pod koniec lat 70-tych XX wieku odwiedziłem 6 piętro wieży, która znienacka wyrosła tam, gdzie stał pewien znienawidzony przeze mnie budynek. Oczywiście miało to miejsce we śnie.
Dziś znów tam trafiłem. Tylko że na znacznie wyższy poziom. Nie bez walki i manipulowania czasoprzestrzenią, ale tym razem miałem towarzystwo. Pisarkę zaś przeprosiłem za najście. Po prostu przypadkiem oparłem się o drzwi. Gdy się otworzyły, Jansson wstała od biurka. Ujrzałem na nim czarną, niedużą i w nieuchwytny sposób staroświecką maszynę do pisania, w którą wkręcona była kartka, do połowy już zapełniona literami. Po przeprosinach podziękowałem Artystce za cykl o Muminkach. Zrobiłem to po angielsku. Odpowiedziała mi uprzejmie, choć widać było, że jest nieco zniecierpliwiona. Akcent zaś miała paskudny.
Przed chwilą sprawdziłem w grafice Google, jak wyglądała za tutejszego życia.
Jestem niemal przerażony.
To zdjęcie wygląda na wyjęte żywcem z mojego snu, a nigdy przedtem go nie widziałem. Włącznie z pełnymi książek półkami i strojem Autorki. Brrr! Mam nadzieję, że Stephenowi Kingowi nic się nie stało!...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz