To i owo zwaliło się na mnie zaraz po wykonaniu "Tęczy Baltazara"- m. in. udzielenie pomocy w tłumaczeniu na polski obcojęzycznego dzieła literackiego- i trochę zaniedbałem w efekcie prywatną aktywność. To znaczy- wróciłem do "Autoportretu z trąbką", ale dotychczasowe postępy były na tyle niewielkie, że aż nie wypadało ich tu pokazywać.
Jednakże w ostatnich dniach sytuacja trochę się zmieniła.
niedziela, 27 stycznia 2013
wtorek, 8 stycznia 2013
niedziela, 6 stycznia 2013
Bieżąca dokumentacja (zebrana z tygodnia).
"Tęcza Baltazara":
a) 31.12.2012, wypełniona płaszczyzna:
b) 01.01.2013, dodany skromny ornament:
c) 03. 01. 2013, gotowa całość w świetle zaokiennym:
d) data jak wyżej, gotowa całość testowana pod kątem działania:
Niestety Osoba, która zleciła mi wykonanie tego obiektu, z powodu choroby nie mogła go odebrać przed dniem dzisiejszym.
I nie wiem, dlaczego za nic nie mogłem tu przesłać tych zdjęć wprost z własnego twardego dysku!>:-[
a) 31.12.2012, wypełniona płaszczyzna:
b) 01.01.2013, dodany skromny ornament:
c) 03. 01. 2013, gotowa całość w świetle zaokiennym:
d) data jak wyżej, gotowa całość testowana pod kątem działania:
Niestety Osoba, która zleciła mi wykonanie tego obiektu, z powodu choroby nie mogła go odebrać przed dniem dzisiejszym.
I nie wiem, dlaczego za nic nie mogłem tu przesłać tych zdjęć wprost z własnego twardego dysku!>:-[
czwartek, 3 stycznia 2013
"Mordercy z Narrenborg"- sprawa rozwiązana.
Pochłonąłem kolejny "skandynawski kryminał". Hakana Nessera "Człowiek bez psa".
Zabawne. Jakiś czas temu upolowałem cacuszko autorstwa czeskiego pisarza, Zdenka Jirotki, zatytułowane "Człowiek z psem". W trakcie lektury zorientowałem się, że ta powieść została nieudolnie zekranizowana w PRL-u, tytuł filmu- "Walet pikowy". Też "kryminał".
A teraz- taka zbieżność.
Oczekiwałem podświadomie więc, że spośród kart czytanego dziś dzieła wyskoczy na mnie niegdysiejszy latarnik, późniejszy detektyw i hodowca szkodników polnych, pan Wacław Kawanias.
Niestety tak się nie stało.
Natomiast zrozumiałem, na czym polega ta rzekoma popularność "smorgas thrillerów".
Przeciętny czytelnik podczas lektury doznaje wrażenia, że w porównaniu z bohaterami dzieła może się szczycić NIEPRAWDOPODOBNIE BOGATYM ŻYCIEM WEWNĘTRZNYM.
Schadenfreude, nicht wahr?
Bogowie, uchowajcie mnie od doznawania takich pociech!!
>:-P
Zabawne. Jakiś czas temu upolowałem cacuszko autorstwa czeskiego pisarza, Zdenka Jirotki, zatytułowane "Człowiek z psem". W trakcie lektury zorientowałem się, że ta powieść została nieudolnie zekranizowana w PRL-u, tytuł filmu- "Walet pikowy". Też "kryminał".
A teraz- taka zbieżność.
Oczekiwałem podświadomie więc, że spośród kart czytanego dziś dzieła wyskoczy na mnie niegdysiejszy latarnik, późniejszy detektyw i hodowca szkodników polnych, pan Wacław Kawanias.
Niestety tak się nie stało.
Natomiast zrozumiałem, na czym polega ta rzekoma popularność "smorgas thrillerów".
Przeciętny czytelnik podczas lektury doznaje wrażenia, że w porównaniu z bohaterami dzieła może się szczycić NIEPRAWDOPODOBNIE BOGATYM ŻYCIEM WEWNĘTRZNYM.
Schadenfreude, nicht wahr?
Bogowie, uchowajcie mnie od doznawania takich pociech!!
>:-P
środa, 2 stycznia 2013
Cocktail z trocinami.
1. Patryk McCabe, "Chłopak rzeźnika".
2. Robert Bloch, "Psychoza".
3. Alfred Hitchcock, film powstały na podstawie powieści Blocha.
4. Piotr Medak, "Zemsta po latach".
5. King, "Worek kości".
6. Brian de Palma, "Dressed to Kill".
Jeśli zmiksujemy to wszystko, otrzymamy coś niebezpiecznie podobnego do powieści Kamili Lackberg, zatytułowanej "Syrenka".
Właściwie powinno być "Nereidka", bo przecież ani Thelxiepea, ani Molpe, ani Ligeia nie pływały, ich specjalnością był śpiew w locie, a mokre pióra by to uniemożliwiały.
No cóż, doktor Wiktor von Frankenstein też był swego rodzaju twórcą. Podobnie jak Lackberg.
Ale jakoś nie rozumiem po lekturze tej "szwedzkiej dietetycznej zapiekanki z trupa" skąd niby bierze się ta rzekoma popularność skandynawskich kryminałów, bo chyba nie z przedstawiania dawno wymyślonych wątków, papierowo- drewnianych postaci (z których co druga jest w zaawansowanej ciąży) i stylu, prawdopodobnie sprzedawanego po obniżonej cenie w sieci sklepów IKEA?
No chyba, że bezosobowo bezpłciowe wzornictwo to teraz światowa norma także w literaturze?...
Świat poszedł widocznie naprzód.
Wolę zostać z tyłu.
>:-P
2. Robert Bloch, "Psychoza".
3. Alfred Hitchcock, film powstały na podstawie powieści Blocha.
4. Piotr Medak, "Zemsta po latach".
5. King, "Worek kości".
6. Brian de Palma, "Dressed to Kill".
Jeśli zmiksujemy to wszystko, otrzymamy coś niebezpiecznie podobnego do powieści Kamili Lackberg, zatytułowanej "Syrenka".
Właściwie powinno być "Nereidka", bo przecież ani Thelxiepea, ani Molpe, ani Ligeia nie pływały, ich specjalnością był śpiew w locie, a mokre pióra by to uniemożliwiały.
No cóż, doktor Wiktor von Frankenstein też był swego rodzaju twórcą. Podobnie jak Lackberg.
Ale jakoś nie rozumiem po lekturze tej "szwedzkiej dietetycznej zapiekanki z trupa" skąd niby bierze się ta rzekoma popularność skandynawskich kryminałów, bo chyba nie z przedstawiania dawno wymyślonych wątków, papierowo- drewnianych postaci (z których co druga jest w zaawansowanej ciąży) i stylu, prawdopodobnie sprzedawanego po obniżonej cenie w sieci sklepów IKEA?
No chyba, że bezosobowo bezpłciowe wzornictwo to teraz światowa norma także w literaturze?...
Świat poszedł widocznie naprzód.
Wolę zostać z tyłu.
>:-P
Subskrybuj:
Posty (Atom)