Słucham ja sobie dzisiaj rano (nie z własnej woli) radioodbiornika i zostaję poinformowany, że spory odsetek Polaków uważa, iż najwcześniejsze istoty ludzkie były współczesne dinozaurom, atom ma mniejsze rozmiary niż elektron, a jeśli chodzi o naukowców światowej sławy- cóż, mieszkańcy byłego (?) PRL-u nie raczą znać ich nazwisk. Dla mnie to nic nowego, choć takie naukowe rewelacje, jak powyższe, są- przypuszczałem- właściwe ludzkim młodym do osiągnięcia wieku około 11 lat. Widocznie myliłem się i świat poszedł naprzód bardziej, niż mogłem przypuszczać. Horror? Owszem, ale przewidywalny niczym "slashers", kręcone w USA. Jeszcze trochę podtykania obywatelom piłki nożnej jako jedynego istniejącego zjawiska kultury (?), jeszcze trochę budowania boisk zamiast bibliotek, jeszcze trochę zaporowych cen w miarę wartościowych książek i dowiemy się, że biegun wschodni zdobył Kazimierz Deyna w 1941 roku.
No i na co tu się pieklić? Już Jan z Czarnolesia w swym "Satyrze abo dzikim mężu" pisał:
"Zdadzą się wam podobno prostacy mistrzowie?
Ba, będą z nich po chwili gregoryjankowie,
Jeśli im i tę trochę weźmiecie, co mają;
Na dziesięć grzywien jednak dosyć wymyślają.
Ale niech ma zapłatę godność między wami,
Ręczę wam, że zrównacie z ich tam Sorbonami."
Czyli, w wolnym przekładzie na polszczyznę współczesną: uważacie nauczycieli za prostaków? Jeśli obetniecie im płace, zgłupieją jeszcze bardziej, choć i tak pracują ostro przy zarobkach, wynoszących 10 grzywien rocznie [za Kochanowskiego- suma dość mizerna]. Ale gdybyście potrafili uszanować ich trudy, to mielibyśmy nad Wisłą uczelnie na miarę Sorbony paryskiej.
Nic nowego pod słońcem...
A makabryczna puenta?
Prowadzący program dodał do wyżej wspomnianych objawień erudycyjnych błyskotliwy komentarz. I tu pozwolę sobie użyć mowy zależnej, bo nie zacytuję dokładnie słów tego dziennikarza. Rzekł mianowicie, że spośród Polaków, którzy potrafili wymienić jakieś nazwisko naukowca światowej sławy, większość wspomniała o Marii Skłodowskiej- Curie, zamiast np. Alberta Einsteina. Znaczy się, może i brakuje owym mieszkańcom Wolski erudycji, ale za to są patriotami.
W tym momencie zjeżyła mi się cała sierść na skórze, a czułki zwinąłem w paragraf.
Dlaczego?
Bo przed ślepiami stanęły mi "Zapiski komendanta Kremla", autorstwa- podobno- Pawła Malkowa i zawarta w nich przepiękna scena, kiedy to nowa, sowiecka władza zastanawia się, kogo oddelegować do zajęcia się sprawami floty bałtyckiej. Pada na, o ile pamiętam, pięciu "towarzyszy" i tu wybucha fajerwerk grozy: "O marynarce wojennej nie mają żadnego pojęcia, ale to doświadczeni komuniści, na pewno dadzą sobie radę!"
Brrr!...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz