środa, 4 lipca 2012

Dwie zaczepki.

Wybrałem się dziś na kolejną ze swych "wypraw myśliwskich". Jeśli chodzi o strawę dla umysłu, znalazłem zamknięte drzwi. Okres letni... Niemniej jednak zapisałem sobie obecne godziny, w jakich mój teren łowiecki bywa ponoć czynny. Uczyniwszy to, ruszyłem w dalszą część drogi, tym razem mając na celu znalezienie pożywki dla pewnych, od czasu do czasu męczących swą intensywnością, stanów... może nie tyle emocjonalnych, ile raczej związanych z moją pokręconą, skrzywioną wrażliwością.
I raptem w dość zapełnionym miejscu zbliża się do mnie para, złożona z samicy i samca człowieka. Pada pytanie: "możemy panu zająć krótką chwilę?" Pomyślałem, że może jacyś zagubieni i o drogę chcą spytać, choć już na końcu języka miałem standardową odzywkę "jestem z tego miasta i niczego nie kupuję!" No cóż, intuicja mnie nie zawiodła. Samica zaprezentowała zachowanie z gatunku "stopa w drzwiach", na co ja z kolei zareagowałem z niegrzeczną obojętnością, po czym zaczęła mówić tak szybko, że nie byłem w stanie zrozumieć niczego prócz kilku słów, takich jak "uśmiech" czy "komunikatywność". Akurat tego ostatniego dzięki tej prędkości wymowy mocno tu brakowało. Wiedząc, że takie "nawijanie" stanowi na 99% wstęp do próby wciśnięcia mi czegoś, czego absolutnie nie potrzebuję i co kosztuje najmarniej 10 razy tyle, ile wynosi rzeczywista wartość wciskanego artykułu, burknąłem brutalnie: "wolniej!" Na co z kolei zaokularzona blondyna wywaliła znowu ten sam tekst w tym samym tempie. Wykrzywiłem się jak kwiat psianki, nerwowym tonem powiedziałem "Przepraszam, nie mam czasu!...", w myśli dodając "na pierdoły" i ruszyłem dalej własną drogą.
Nieuprzejmie? Być może. Ale na "marketing bezpośredni" nie potrafię odpowiedzieć niczym innym niż "agresywna asertywność": jeżeli mnie zaczepiasz, licz się z konsekwencjami.
Później: powracam z tej drugiej części łowów, równie nieudanej jak pierwsza i zostaję zagadnięty przez kobietę w wieku nieokreślonym. Cel? Ponoć ankieta n/t zwyczajów konsumenckich. Odrzekłem "proszę bardzo" i zacząłem odpowiadać na zadawane pytania. Krótko, treściwie i wyczerpująco. Niestety okazało się, iż owa ankieta dotyczy spożywania etanolu i że w jej zakres wchodzi organoleptyczne badanie próbek tego związku chemicznego, który dla mnie istnieje najwyżej jako środek dezynfekcyjny i ewentualnie paliwo do silników!... Z ubolewaniem w głosie poinformowałem więc ankieterkę o swojej abstynencji, po czym, życząc jej udanego dnia, odszedłem.

Każda sztuka jest manipulacją.
Ale nie każda manipulacja zasługuje na miano sztuki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz