poniedziałek, 10 września 2012

Niezbyt zachwycająca wycieczka.

Ostatnio po Sieci krąży- a i pojawia się jako darmowy program rozrywkowy, dołączany do czasopism ("lub czasopism", chciałoby się rzec, mając wokół siebie Wolskę)- coś, zatytułowane "Slender". Gra, określana dość powszechnie jako "przerażająca".
Musiałem spróbować.
Po mniej więcej 90 sekundach skonstatowałem u siebie silny atak ziewania. Program wylądował w ekranowym koszu na śmieci, po czym uległ wykasowaniu.
Dlaczego?
Po pierwsze: gracz jest z góry ustawiony przez twórcę na przegranej pozycji. Latarkę się ma, owszem, ale baterie szybko ulegają wyczerpaniu. Gdy się ją wyłączy, znalezienie paru świstków papieru, stanowiące cel gry, staje się praktycznie niemożliwe. Podobnie jak przywalenie tą latarką "Slendermanowi" w krtań, splot słoneczny, podbrzusze albo inne czułe miejsce.
Po drugie: niezmierny prymitywizm środków oddziaływania na odbiorcę, zwany przez źródła sieciowe i prasowe eufemistycznie "minimalizmem". Wszechobecny brak światła, nagłe, kakofoniczne dźwięki, no i ta "twarz" głównego tudzież jedynego adwersarza, niemal gładka, bez rysów. Czyżby stary, poczciwy, japoński upiorek, zwany Mujina, opisany przez Lafcadio Hearna, zaliczył swój "comeback"? Owszem, miło spotkać starego znajomka z "Kwaidanu", ale żeby było w tym coś przerażającego? Kiedy kilka lat temu pojawiła się gra "Necronomicon" na motywach prozy Lovecrafta, usiłująca wywołać reakcję emocjonalno- estetyczną odbiorcy bardzo zbliżonymi środkami, nie zebrała zbyt pochlebnych ocen. Skąd więc ten obecny aplauz dla bardzo prostego i nudnego programu?
Owce Panurga?!
Po trzecie: znów daje znać o sobie dziecięca choroba gier wideo, aksjomat przyjęty na wstępie przez twórcę bądź twórców. "Osiągniesz cel gry w sposób przewidziany przez nas albo nie osiągniesz go wcale." Czyli, w moim i "Slendera" przypadku: "zapomnij, że siedzisz przed monitorem LCD, zapomnij, że uprawiasz niewygodne sterowanie z klawiatury, zaakceptuj  proponowany ci absurd, a wtedy coś tam przeżyjesz."
Najwyraźniej to nie dla mnie.
Jak w ogóle można się bać, będąc odbiorcą gry wideo?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz