poniedziałek, 19 grudnia 2016

Przymus.

Nie mogę dopuścić do tego, by Damian Uskor gryzmolił tutaj w moim imieniu. Przegoniłem więc nieszczęśnika, by publikował swoje niejasności gdzie indziej. I mimo wszystko życzę mu, by zdołał wywołać choćby mały fermencik umysłowy wśród swoich czytelników.
>;-)

wtorek, 13 grudnia 2016

Korekta zamysłów.

Koncepcja kącika z tekstami mętnymi chyba trafiła w czyjś czuły punkt, bo- niemal jak w "Miliardzie lat przed końcem świata" Strugackich- utkwiłem w serii niemiłych przypadków. Ale jeślibym taki kącik w Sieci stworzył, to raczej jednak nie powoływałbym się tam ani na doktora Dee, ani na Kochanowską. Byłby to, jak stwierdziłem po zastanowieniu się, pomysł szczeniacki. Najwyżej opatrzyłbym rzecz słowami: "W drodze channelingu odbiera i spisuje...". No właśnie. Jakiż tu pseudonim stworzyć lub wybrać? Myślałem o Wawrzyńcu Wiórze ze "Ślepego toru" Grabińskiego, ale to byłoby szyte zbyt grubą nicią.
W grę wchodzi tylko coś przypadkowego.
Rzucam rękawicę i losuję.
Damian Uskor.

niedziela, 11 grudnia 2016

Bieżąca dokumentacja (z siarczanym błyskiem w oku) >:-)

Doktor Dee mógłby tłumaczyć enochiański na angielszczyznę. Ale kogo można by sobie wymarzyć do translacji z angielskiego na polski? Wiem, że ten mag parał się krystalomancją. I tu zaczął się dziwny ferment. Jak przez mgłę przypomniałem sobie swój poczciwy podręczniczek wiedzy tajemnej i zawarty w nim rozdzialik, dotyczący wróżenia. Tylko nie pomnę, zali kryształowej sfery czy zwierciadła zalecano używać przy omawianej tam metodzie dywinacyi. Aliści jasno napisane było, iż operator winien korzystać z pomocy niewinnego dziecięcia, które dlań obrazy, w szkle się ukazujące, odczytywać będzie. Boć jeno ktoś bezgrzeszny wieści od aniołów na oczy własne ujrzeć może.
Olśniło mnie.
Któż może być bardziej niewinny niż dziecko płci żeńskiej, zmarłe w trzecim roku życia? A bonusem zdało mi się to, że (jeśli wierzyć słowom ojca tej osoby) mimo bardzo młodego wieku nieboszczka na tym łez padole zdradzała nieśmiałe zawiązki talentu twórczego. Zgon nieszczęsnej nastąpił zasię na 7 lat (zważcie, siedem, tyle, ile jest grzechów głównych!) przed wizytą Johannesa Diiusa, w ojczyźnie swej Johnem Dee zwanego, złożoną tu, w Polszcze.
Wiem już więc, kto byłby idealnym tłumaczem z języka Szekspira na mowę Słowackiego w mojej jawnej mistyfikacji.
Urszula Kochanowska, córka Jana z Czarnolasu.

Jako osoba martwa zapewne mogła zyskać apostolski dar używania języków.
Bo w końcu dlaczegóżby nie?
>:-D







piątek, 9 grudnia 2016

Przeoczone.

Na stronie 241 powieści Ackroyda bohater, Mateusz (Abbas smorgas pastadeusz, och, czyżby? >;-)) Palmer natyka się w zbiorach bodajże Biblioteki Brytyjskiej na manuskrypt doktora Dee, zatytułowany "Dziwne Wieści od Aniołów". To wręcz, rzekłbym, zachęta, by rozwijając pomysł świadomej mistyfikacji zacząć publikować uzyskany w drodze "channelingu", che, che, przekład na polski nienapisanego dalszego ciągu tego dzieła. Oczywiście tłumaczenie musiałoby być z języka enochiańskiego i we fragmentach, we fragmentach. Przepowiednia ma bowiem tę zaletę, że może być nadzwyczaj niejasna i wieloznaczna. A jeśli Robert Graves w "Białej Bogini" podawał jako pewniki informacje zdobyte przezeń w "transie analeptycznym" (ponoć żmija go w piętę rąbnęła i, dosłownie rzecz biorąc, bredził), to i ja, skromny wyrobnik, mógłbym tutaj zacząć rozdawać teksty o pozornym znaczeniu. Gdyby jednak się okazało, że to nie jest wcale pozorne?...
Zobaczymy. Jeśli los ześle mi jeszcze jedną zachętę taką, jak ostatnio, to rzeczywiście będę zmuszony odkręcić tu kranik z mętną wodą. A nuż uda mi się czyjeś pragnienie ugasić...
...roztworem strychniny z cyjankiem. >;-D

środa, 7 grudnia 2016

No i bądź tu mądry... >;-)

Jestem świeżo po lekturze "Domu doktora Dee" Piotra Ackroyda. Książka z gatunku przyprawiających o dyzgust, ale mniejsza o to. Sęk w tym, że Jan Dee, nadworny znawca arkanów wyższej wiedzy w służbie Jej Królewskiej Mości Elżbiety Pierwszej, miał swoje powiązania z Olbrachtem Łaskim i Stefanem Batorym. Co czyni z tego maga, alchemika, kabalisty, wczesnego naukowca etc. wymarzoną postać, której można by przypisać autorstwo komponowanych automatycznie przepowiedni. I to w języku polskim. Szczególnie, że tzw. "manuskrypt Wojnicza", do dziś nie rozszyfrowany, ponoć jest księgą autorstwa Dee'go. Dlaczegóżby więc ten szlachetny syn Albionu nie miałby być osobą, która prześcignęłaby Nostradamusa wieloznacznością, a i być może trafnością, swych przepowiedni?
(Zarówno na powieść E. L. Voynich o wykolejonym synu księdza, jak i na książkę Ackroyda natrafiłem przypadkiem. Ale czy to rzeczywiście był przypadek? >;-))

wtorek, 6 grudnia 2016

Spostrzeżonko.

Garbaty. Bardzo silny fizycznie i zręczny. Inteligentny. Samotnik. Sfrustrowany (co oczywiste) brakiem zainteresowania ze strony ludzkich samic.
To odnosi się zarówno do Quasimodo, dzwonnika paryskiej katedry, odmalowanego słowami przez Wiktora Hugo...
...jak i do Duda Rogersa, "kierownika wysypiska śmieci" w miasteczku Salem, stan Maine. Autor? Przypuszczalnie Najwybitniejszy Obecnie Pisarz na Ziemi.
Wątpię, bym tylko ja zauważył to podobieństwo między dziełami twórcy "Nędzników" i Kinga. Jednakże szperając w zasobach Internetu nie znalazłem potwierdzenia dla mojej wątpliwości. Być może szukałem zbyt pobieżnie?...

niedziela, 4 grudnia 2016