Doktor Dee mógłby tłumaczyć enochiański na angielszczyznę. Ale kogo można by sobie wymarzyć do translacji z angielskiego na polski? Wiem, że ten mag parał się krystalomancją. I tu zaczął się dziwny ferment. Jak przez mgłę przypomniałem sobie swój poczciwy podręczniczek wiedzy tajemnej i zawarty w nim rozdzialik, dotyczący wróżenia. Tylko nie pomnę, zali kryształowej sfery czy zwierciadła zalecano używać przy omawianej tam metodzie dywinacyi. Aliści jasno napisane było, iż operator winien korzystać z pomocy niewinnego dziecięcia, które dlań obrazy, w szkle się ukazujące, odczytywać będzie. Boć jeno ktoś bezgrzeszny wieści od aniołów na oczy własne ujrzeć może.
Olśniło mnie.
Któż może być bardziej niewinny niż dziecko płci żeńskiej, zmarłe w trzecim roku życia? A bonusem zdało mi się to, że (jeśli wierzyć słowom ojca tej osoby) mimo bardzo młodego wieku nieboszczka na tym łez padole zdradzała nieśmiałe zawiązki talentu twórczego. Zgon nieszczęsnej nastąpił zasię na 7 lat (zważcie, siedem, tyle, ile jest grzechów głównych!) przed wizytą Johannesa Diiusa, w ojczyźnie swej Johnem Dee zwanego, złożoną tu, w Polszcze.
Wiem już więc, kto byłby idealnym tłumaczem z języka Szekspira na mowę Słowackiego w mojej jawnej mistyfikacji.
Urszula Kochanowska, córka Jana z Czarnolasu.
Jako osoba martwa zapewne mogła zyskać apostolski dar używania języków.
Bo w końcu dlaczegóżby nie?
>:-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz