...Rakka... Rakka... Rakka...
Pobawmy się językiem. "Alphonse Constant"? Na polski wykłada się jako "stręczyciel nieustanny". Może nawet "rajfur niereformowalny". [chichot z dna gardła] A ten potomek wołoskich bojarów? "Matila". Czyli jakby Atylla, władca Hunów, ale to "M" na początku wydaje się pochodzić od hebrajskiego "met"- "martwy". "Ghyka"? Nie wiem, jak to się czyta w języku Konstantyna Cublesana, ale dla mojego polskiego ucha brzmi jak onomatopeiczny zapis odgłosu czkawki. [chichot na granicy infradźwięków]
A ten drugi autor? O jednym Nolańczyku już to i owo wiedziałem. Jordan Bruno, przez komunistów wysławiany jako tzw. męczennik nauki, według Franciszki Yates i pewnego artykułu w ś. p. "Problemach"- ciemny guślarz, który z teorii Kopernika nie zrozumiał właściwie niczego, za to wierzył, że dzięki autosugestii można posiąść moc, zawartą w gwiazdach. Współczesny Nolańczyk robi coś innego: podaje mnóstwo faktów i fakcików, ale nie łączy ich żadną syntezą, bo i po co? Prawdopodobnie pisał rzecz dla zyskania pewnej ilości lirów. I, oczywiście, jest tak samo ślepy na oczywiste prawdy, jak ten Ghyka. Nie żebym miał coś przeciwko potomkom Daków i Italów, ale tacy pseudomędrcy jedynie, za przeproszeniem, przyprawiają gębę swoim narodom.
Gębę umysłowo jałowego nudziarza.
O pitagoreizmie inżynier Szczepan Jeleński pisał bez zadęcia, sympatyczniej i- mimo większej zawartości matematyki- przystępniej!
Uuff... [sapnął siarczanym oparem, przesyconym mgłą chlorowodoru i uspokoił się nieco] >;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz