poniedziałek, 4 czerwca 2012

Animozja.

Anima- według teorii Karola Gustawa Junga wyidealizowany wizerunek osoby płci żeńskiej, spoczywający w nieświadomości mężczyzny... o ile zdołałem pojąć nauki tego mędrca ze Szwajcarii. Najczęściej taki autonomiczny kompleks jest słaby i ma tendencje do zaniku. Jako przykład C. G. J. podał w jednym ze swych pism wiersz Rainera M. Rilkego o pięknej twarzy, którą podmiot mówiący utworu ujrzał tonącą pod lodową taflą.

(Autor niniejszego wpisu zaczyna popadać w mętny gnostycyzm.)

Nie całkiem świętej pamięci Tomasz Beksiński nazwał swego czasu zacną, brytyjską artystkę- kusicielkę "najpiękniejszą kobietą świata". Ta właśnie dama na płycie "Hounds of Love" zaśpiewała niezwykle dramatyczną pieśń pt. "Under the Ice". Nie mam pewności czy nie wykorzystała tekstu Rilkego... ale w tym wypadku podmiotem utworu Bush była osoba tonąca.

Prawdopodobnie anima nieżyjącego dziennikarza musiała być spokrewniona duchowo z autorką "Suspended in Gaffa"- świadczyłoby o tym zakręcenie T. B. na punkcie bohaterki "Kobiety- węża", a także ten portret, wiszący na ścianie jego "krypty". Jak rzekłby Entombed z "Wilq'a" braci Minkiewiczów, "dziwnym nie jest".
Ale dlaczego ja o tym piszę?

Ano dlatego, że wkrótce po tym, jak moja anima objawiła mi się po raz pierwszy, wpadłem na pomysł wymodelowania w makulaturze możliwie jak najrealistyczniej wyglądającej podobizny ludzkiej głowy. Wtedy, jak już wspomniałem, było to niemożliwe do sensownego urzeczywistnienia. Ale późną wiosną i latem ubiegłego roku udało mi się wreszcie nadrobić zaległość, jakiej dopuściłem się, będąc jeszcze nastolatkiem.
Postanowiłem, że ma to być głowa żeńska. Nie chciałem tworzyć dokładnego portretu własnej animy, bo to byłoby niewykonalne. Natomiast tworzyłem tę rzecz, pragnąc zawrzeć w niej choćby parę cech wyglądu mojego "autonomicznego kompleksu".
Niestety materiał miał tu też to i owo do powiedzenia. W wyniku zabawy w naśladowanie dr. Wiktora von Frankensteina wyszło mi coś w rodzaju średnio przystojnej mumii egipskiej. I znów pod paluchy ciśnie się kwestia Entombeda z "Wilq'a". No bo jeśli to, co zwie się horrorem, odbieram jako literaturę obyczajową, zaś tzw. literatura głównego nurtu stanowi dla mnie przerażający swą nudą horror?...



A wyraz twarzy tego tworu jest taki, że tytuł "Animozja" czyli uraza/ niechęć wydał mi się wyjątkowo na miejscu.

Na zakończenie wpisu jeszcze jeden cytacik, choć nie pomnę, skąd: "Z marzeniami trzeba postępować ostrożnie: mogą się spełnić."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz