piątek, 15 czerwca 2012

Zbieżności.

Wczoraj: wracam ze swojej "wyprawy eksploracyjnej" i raptem przypomina mi się zbiorek zagadek naukowych z lat 70- tych XX wieku autorstwa Stanisława Wernera, zatytułowany "Główka pracuje". A konkretnie zawarta w tej pracy historyjka pt. "Kombinator", o nieuczciwym kierowcy taksówki, mającym kontakty z recydywistami. Przy drzwiach na klatkę schodową wyprzedza mnie sąsiad z naprzeciwka. Osobnik ten zaczął od kradzieży samochodów, potem przerzucił się na drobny handel narkotykami, obecnie zaś jeździ "na taryfie".
Wczorajszy wieczór: czytam sobie przed snem "Słownik terminologii sztuk pięknych" i raptem ktoś mnie pyta o pochodzenie oraz etymologię słowa "getto". Nota bene teren, niegdyś noszący tę nazwę, był w ciągu dnia miejscem mojej eksploracji. Akurat w słowniku znajdowało się hasło i wyjaśnienie, że to od nazwy własnej dzielnicy w szesnastowiecznej Wenecji. Odpowiedzi na pytanie udzieliłem więc natychmiastowo.
Wspomnę jeszcze, że po zasadniczej części owej wyprawy udałem się w miejsce, które dość często odwiedzałem u schyłku minionej zimy... i zazwyczaj towarzyszyła mi wtedy melodia z filmu "O Angliku, który wszedł na wzgórze, ale zszedł z góry". Ten temat, rozbrzmiewający w scenie noszenia przez dzielne Walijki i Walijczyków ziemi we wszystkim, w czym dało się ją przenosić, na szczyt tytułowego wzgórza. Dźwięki kojarzące się z ciężką, ale wzniosłą pracą. Cóż, jak powiada Księga Przemian, żeby powstało coś wielkiego, trzeba zbierać na stos małe rzeczy. Wielkiego? Niekoniecznie. Moje purchawki nie są przecie wielkie, a wsadzić w nie trzeba całkiem sporo surowca i wysiłku. Oczywiście w drodze melodyjka znów była ze mną, wieczorem ponownie wyszukałem ją w Sieci, a dziś, gdy pracowałem nad nakładaniem tła na to, co sfotografowałem w ubiegłą niedzielę, jedyna rozgłośnia radiowa, której jeszcze mogę słuchać bez objawów większego wstrętu, dwakroć poczęstowała mnie tym właśnie utworem.
Zbiegi okoliczności, powiedziałby ktoś postronny.
Synchroniczność- skonstatowałby zapewne Karol Gustaw Jung.
Dziura w tkance rzeczywistości- twierdzę ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz