W trakcie "snu nocy letniej" zdobyłem książkę Rainera Zerbsta "Gaudi. The complete buildings." Wydana w języku obcym, ale dzięku temu trafiła mi się dodatkowa okazja do podszlifowania znajomości angielszczyzny i to w dziedzinie umiarkowanie fachowej terminologii. Dodam przy tym, że do chwili zagłębienia się w tę księgę niewiele wiedziałem o twórczości Antoniego z Katalonii- parę czarno- białych zdjęć La Sagrada Familia, robionych z dużej odległości, niewielkie dawało pojęcie o tym, jak genialny był ten wszechstronny artysta. Aliści wiedza to coś, co warto zdobywać. Projekt hotelu w Nowym Yorku formalnie zastrzelił mnie kalibrem 45. Wypisz wymaluj Mroczna Wieża z heptalogii autorstwa kolejnego geniusza, dla mnie będącego prawdopodobnie najwybitniejszym z żyjących na Ziemi pisarzy: Stefana Kinga. Park Guell? Tu dopatrzyłem się, toutes proportions gardee, podobieństw do mojego sposobu gospodarowania surowcem: to cudownie szurnięte założenie ogrodowe zostało przecież w dużej mierze ozdobione materiałami z recyklingu. Te potłuczone kafle, z jakich wykonano tamtejsze mozaiki, zwane po katalońsku "trencadis". A jakby tak spróbować ponaśladować takie zdobnictwo, operując moim (wtedy już uzbieranym w dość sensownej ilości) surowcem? Hm, można.
Kształt?
Właśnie wtedy zacząłem eksperymentować z bryłą obrotową, złożoną z graniasto- i ostrosłupów, tych drugich w postaci ściętej, o podstawie sześciokątnej. Sformułowałem też własną skalę barwną, tak, aby łatwo było dokonywać na niej półlosowego wyboru kolorów przy użyciu mojego generatora liczb przypadkowych.
1. Biel. Bardzo rzadko używana, jako że o zabrudzenie jej spoiwem nietrudno, a ponadto (i tu do głosu dochodzi moje fetyszystycznie skrzywione poczucie estetyki) ten kolor sprawdza się jedynie zimą jako nakładka na otoczenie tudzież gdy przyoblecze kobietę bądź transwestytę, ale w tym drugim wypadku winien to być osobnik zadbany, a nadtoż ta barwa musi być zamknięta w pewnym dość ściśle określonym kształcie i mieć też odpowiednią fakturę, innymi słowy- pogrywać ze światłem.
2. Żółć i oranż. Trudne do pozyskania.
3. Zieleń.
4. Błękit wraz ze wszystkimi odcieniami, w tym z fioletem.
5. Brąz. Tu muszę dodać, że zdziwiłem się niepomału, dowiedziawszy się, iż ugier uważa się za pigment żółty- dla mnie zawsze był to niuans brązu właśnie.
6. Czerwień.
7. Czerń i szarość we wszystkich tonacjach.
Wyszło na to, że purchawka o tytule tożsamym z tytułem tego wpisu ma mieć barwę numer 2. Ale ponieważ wtedy ciągle jeszcze postępowałem z kolorami z przesadną ostrożnością, okazała się raczej lekko tą żółcią maźnięta.
Ot, drobiażdżek. Ale, jak powiadały wiedźmy Bene Gesserit z "Diuny" Herberta, "początki to chwile bardzo delikatne"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz